TCHÓRZ I KŁAMCA

Przejdź do cyklu opowiadań

piątek, 9 sierpnia 2013

Krucze Uroczysko

Pierwsze z opowiadań cyklu fantasy (roboczy tytuł: Drużyna). 
Grupa śmiałków postanawia zdobyć nagrodę wyznaczoną za pokonanie czarnoksiężnika zamieszkującego Krucze Uroczysko. 
Szlachcic z Północy, pół-shaeidański łucznik, dwójka niezwykłych czarodziei i krasnolud. 
Ukłon w kierunku klasycznego fantasy. Plus drobna niespodzianka.







W miejscu, gdzie przyszedł na świat i gdzie się wychowywał, powtarzano słowa Orc blut vremez, uns ax vremez[i]. Ludzie tłumaczyli je różnie, zwykle wzniośle przedstawiając to zdanie, jako krasnoludzką deklarację wojenną, skierowaną do mrocznego, orczego gatunku. Słowa, które znał kiedyś bardzo dobrze, a które później czas zatarł w jego umyśle, dzisiaj, w tej właśnie chwili, kołatały w jego głowie, pulsowały razem z krwią w żyłach.
– „Czas orczej krwi, czas naszych toporów”. – Zdławił przekleństwo, chrapliwie mruknął i splunął krwią. Dużo jej - przebiegło mu w myślach.
I przeklął ponownie. Tym razem głośno i wyraźnie. Płuco musiało być uszkodzone. Żebra z całą pewnością zmiażdżone. Noga w strzępach. Ale przez lata nabrał twardości, teraz pewnie byłby w stanie chodzić i walczyć nawet na okrwawionych kikutach.
W ciągu godziny wszystko trafił szlag. Spętani, jeśli istnieli, zapewne rechotali teraz w swej Otchłani, ubawieni losem bandy awanturników.
Drużyna? - Pomimo bólu uśmiechnął się gorzko. Wolne żarty. Gdzie teraz jest dumny rycerz? Z połamanymi kończynami mógł odczołgać się ledwie kilka metrów, zanim go dopadli. Pół-shaeidańskiemu[ii] bękartowi musiały skończyć się strzały. I wówczas dostali też tego cwaniaka. Potężny Władca Ziemi? Zniknął, jak tylko zaczęło się robić nieprzyjemnie. Od początku był podejrzany. Ale szczytem wszystkiego było zatrudnienie drugiego czarodzieja. Tfu! Zaledwie ucznia czarodziejskiego fachu.
Wtedy ich usłyszał. Z kilku stron wspinali się na zrujnowana wieżę. Bulgotliwie wymieniali między sobą uwagi i pokrzykiwali na siebie w Czarnej Mowie.
– To już – szepnął, zaciskając dłonie na stylisku obosiecznego topora. – Czas posmakować waszej krwi.
Ziggo Bragg z Eisen Taar, doświadczony krasnoludzki wojownik, wykopał zdrową nogą drewniane drzwi, by zaraz po tym, klnąc i wyjąc z bólu, rzucić się do przodu. Ciął z góry i rozpłatał czaszkę pierwszego z orków. Wtedy rzucili się na niego z każdej strony.   


[i] Orc blut vremez, uns ax vremez – dawne zawołanie bojowe w języku krasnoludzkim, tłumaczone, jako „Czas orczej krwi, czas naszych toporów”.
[ii] Pół-shaeid - bękart, człowiek pół-krwi shaeidańskiej, w jego żyłach płynie krew Starszego Ludu, pradawnej rasy, prawie całkowicie wyniszczonej w walce z ludźmi.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz