Kontynuacja wątków z opowiadania Krucze Uroczysko.
Tym razem drużyna pod przywództwem nordyjskiego szlachcica zostanie zmuszona do wykonania trudnego zadania w cesarskiej stolicy - Konstanzie.
Tajemnica skryta pod maską.
Tajemnica skryta pod maską.
Nimic vedea cand pastra laterna – (ces.) Niewiele widzisz, gdy trzymasz pochodnię.
Na dachu pokrytym ciemnorudą
dachówką usadowił się ich łucznik – Hamit znad Żółtej Wody. Powiadali o nim, że
jest wytrwały, cichy i opanowany. W to ostatnie wielu zdawało się nie wierzyć,
gdyż czwarta część jego krwi była orczego pochodzenia.
Dwóch następnych strzelców
pilnowało pozycji Hamita. To byli najemnicy, nie tak pewni jak reszta kompanii,
ale musieli wystarczyć.
W kamienicy po przeciwnej
stronie ulicy, w połowie wschodniej części placu ukryła się czarodziejka,
Maecja Dan Caten, ich uzdrowicielka. Strzegł jej jeden z żołnierzy – Gep.
Drugi magik, Kohor z Bentozi,
wmieszał się w tłum. Ludzie wymieniający towary na targowisku pochodzili chyba
z każdego możliwego zakątka Cesarstwa, a wielu zapewne spoza jego granic, więc
ciemny kolor skóry czarodzieja nie wzbudzał szczególnego zainteresowania.
Yarlo, olbrzym w szarej
tunice przepasanej ozdobnym skórzanym trokiem, obserwował wydarzenia z bocznej
uliczki. Berdysz osadzony na długim trzonku zawinął w kawałek tkaniny. Potężny
mężczyzna, porywczy i niezwykle wytrwały w walce, sam stanowił
ogromne zagrożenie. Jeśli wziąć dodatkowo pod uwagę jego oręż, szanse
przeciwnika spadały do zera. Uparł się, że zostanie na wybranej pozycji sam,
czekając na rozwój wypadków.
Ostatnich trzech kompanijnych
żołdaków, Parios, Maric i Berto, towarzyszyło De Trivezowi. Pochodzący z
Północnego Narbonu szermierz był doświadczonym żołnierzem. Niektórych
śmieszyło, że pielęgnacja długich wąsów była dla niego ważna w takim samym
stopniu co codzienny trening długim, wąskim mieczem z nezańskiej stali.
Na całym placu targowym
przebywali dodatkowo najemnicy, których opłaciła kompania – było ich trzy
tuziny. Kręcili się w grupkach, wypatrując kłopotów.
Powinno się udać. Plan, choć
przygotowany szybko, zdawał się wystarczający. Iben Guderion poprawił pas z
mieczem i starł pot z czoła chustką z delikatnej tkaniny. Powietrze
wypełniające tę część miasta zwiastowało popołudniową burzę, było ciężkie i
duszne. Ciepły prąd morski niósł je z zachodu aż od Cieśniny Bann Merenge.
Chociaż północne dzielnice czasami bywały chłodniejsze, tutaj na Copii Abis,
Placu Nad Otchłanią, prawie zawsze panował skwar.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz